wtorek, 31 maja 2016

Nowoczesne karmienie dzieci

 Szukajcie a znajdziecie.
 Ja znalazłam 


Olivia od około czwartego miesiąca życia przestała pić z butelki, piła już tylko ze szklanki. Gdy miała osiem miesięcy wyjechaliśmy w odwiedziny do rodziny w Polsce. Tam też pierwszy raz spotkałam się z jedzeniem w saszetkach z dzióbkiem. 


Olivia bardzo pokochała taki sposób podawania jedzenia, żadne inne ją nie interesowało, nawet potrawy w słoiczkach. Czasem jadła z nami podczas wspólnych posiłków, ale bardzo małe ilości. Gotowe jedzenie w saszetkach było dla mnie bardzo wygodnym rozwiązaniem, zwłaszcza podczas podróży, czy dłuższych spacerów. Po powrocie do Hiszpanii szukaliśmy w różnych sklepach i tylko w jednym udało nam się znaleźć  podobne saszetki z gotowymi deserami. Przyznam szczerze, że na dłuższą metę to nie dałabym rady, bo mogłabym zbankrutować. W rezultacie używaliśmy saszetek bardzo rzadko, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Poza kosztem zakupu miałam obawy co do ich naturalnego składu. 



Co prawda wg opisu na opakowaniu niby wszystko jest ok, ale tak naprawdę to tego niewiem i jakoś nie za dobrze się z tym czułam. W wolnej chwili podczas przegladania internetu, natrafiłam na opis wystawców targów w Katowicach i dostrzegłam przedziwny sprzęt, ale znajome mi z wyglądu saszetki.




 Po dokładnym przeanalizowaniu internetu w poszukiwaniu informacji na temat owego "wynalazku" dowiedziałam się, że jest to spełnienie moich marzeń. Nie do końca natomiast znalazłam informacje dotyczące samych saszetek. Owszem widnieje informacja, że są one wielorazowego użytku, ale nigdzie nie natrafiłam na informacje, jak to się myje itp.. Postanowiłam więc znaleźć firmę, która sprzedaje ów produkt i natrafiłam na www.babyandtravel.pl. 



Jakaż była moja radość, że ten produkt jest w sprzedaży i nie należy do drogich (czytaj: niedostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba). Szybko napisałam do owej formy tysiąc pytań i tak samo szybko otrzymałam wyczerpującą odpowiedź. Byłam przeszczęśliwa, ponieważ planowaliśmy właśnie kolejny wyjazd do Polski i odwiedziny najbliższych, więc bardzo przydałoby nam się to. Tak więc zamówiłam. Zdecydowałam, że odbiór nastąpi najlepiej w Polsce, bo po co mam je pchać do samolotu, skoro wkrótce mamy tam być. Gdy tylko przylecieliśmy do Polski, następnego dnia doszła paczka. W pudełku pięknie opakowany zestaw do robienia potraw i pojemnik służący do przetransportowania go do  magicznych saszetek. 


Takim oto sposobem staliśmy się posiadaczami cudownego wynalazku, jakim jest Fillsquiz. Kochane Mamy - polecam gorąco! To jest niesamowicie wygodne i, przede wszystkim, podoba się mojemu dziecku. 





 Moje pierwsze przepisy na jedzenie dla mojej Olivii: 
Korzeń pietruszki
Marchew
Pierś z indyka 
Wszystko ugotowane w 2 szklankach wody,  warzywa nie mogą być rozgotowane, bo pozbawimy ich wszystkich drogocennych składników. 





Wszystko zmiksowałam i podzieliłam na trzy części.
Do 1 dodałam ugotowany wcześniej ryż.
Do 2 dodałam 2 łyżki kaszki mannej.
Do 3 dodałam starte jabłko i 2 łyżki kaszki pszennej.




Wszystkie te dodatki zastosowałam w celu zagęszczenia zupy.

Najpierw wszystko zmiksowałam i po kolei wciskałam do saszetek. Jest to bardzo proste, nie wymaga wyższej szkoły😉



Robiłam również miksy z owoców i to się Olivce najbardziej podoba, ale zawsze dorzucam trochę albo kaszki albo ryżu, a czasem nawet ryż, jogurt i owoce.



Kilka torebek zamroziłam, kilka do lodówki a reszta do torby i jedzenie gotowe na podróż. Pierwsze podanie: mina Olivii lekko zdziwiona, że nie jest to za pewne tak słodkie jak te gotowe, ale przecież to tylko ode mnie zależy, co ja tam wepchnę. 



Zjadła całe 150ml czyli całą pojemność saszetki za jednym razem. Kolejne saszetki w późniejszym czasie także zostały zjedzone. Jak wielka radość była to dla mnie, kiedy widziałam, że zjadła całą saszetkę a czasem i jeszcze trochę z drugiej.



 Od tej pory, kiedy tylko idziemy na spacer, biorę ze sobą 2 saszetki i Olivia zawsze je zje. Od kilku dni zaczęłam małej podawać takie jedzenie nawet na kolacje. Jest to bardzo szybki sposób przemycenia witaminek (czyt. owoce, warzywa) z kaszką na noc. 




Zwłaszcza, że musimy powoli zakończyć karmienie piersią, wiec musi nauczyć się najadać czymś innym, niż mój pokarm. Trzymajcie kciuki, aby nam się to udało, bo wiem, jak jest trudno odzwyczaić dziecko od karmienia piersią.

Zabawa przednia, tym bardziej kiedy widzę, że Olivia wszystko pięknie zjada. A ja wiem co trafia do jej brzuszka.




wtorek, 3 maja 2016

Urodziny dla nastolatków i nie tylko



Postanowiłam podzielić się z Wami moim pomysłem na zorganizowanie urodzin dla nastolatków. 
Moi chłopcy ostatnio uwielbiają kolorystykę biało-czarną, co jest, jak zauważyłam, hitem tego roku. Pomyślałam więc, że w takiej tonacji zrobimy dekoracje oraz potrawy. 
Znalezienie dekoracji urodzinowych nie było wielkim problemem, ale stworzenie menu zajęło mi już zdecydowanie więcej czasu. 

Postanowiłam, że biel będzie podstawowym kolorem, a czarny dodatkiem. Odwrotna kolorystyka chyba byłaby zbyt przytłaczająca, a już na pewno za ciemna.



Dlatego też zaczęłam od obrusu, wybrałam biały. Dzieki temu kilka dodatków w formie m.in. czarnych talerzyków od razu nadało ten charakterystyczny nowoczesny wygląd.



Postanowiłam wykonać biało-czarne metryczki dla moich smyków. Świetnie się wpasowały i zrobiły tło dla całego wystroju stołu.



Lista potraw, które wybrałam na naszą uroczystość, to 50 sztuk babeczek cytrynowych i 70 sztuk babeczek czekoladowych; do nich wykonałam krem z bitej śmietany, do której dodałam zmielone ciastka Oreo. Efekt? Biały krem z czarnymi granulkami, idealny dodatek na nasz biało-czarny stół. Kolejny dodatek do babeczek to lukier, czyli cukier-puder zmieszany z sokiem z cytryny. W ten sposób uzyskamy białą polewę, która dodatkowo jest przepyszna .



Kolejne smakołyki to 45 sztuk białych domowych "Rafaello", czyli kulek powstałych ze zmieszania wiórków kokosowych ze słodkim mlekiem skondensowanym, które po uformowaniu należy wstawić do piekarnika na 15 minut w 140'C i następnie przełożyć do lodówki; podawać schłodzone.



Kolejne dodatki to czarno-białe Oreo,
białe pianki marshmallows i tort.



Zrobiłam tort o smaku truskawkowo- cytrynowym, ale najważniejsza dla mnie była masa pokrywająca cały tort. Biały krem zrobiłam z 3 serków mascarpone ubijanych z małą ilością słodkiego mleka skondensowanego. Wyszedł bardzo fajny gęsty biały krem, który nie spływa, tak jak to może się dziać z bitą śmietaną. Następnie roztopiłam tabliczkę gorzkiej czekolady (min. 70% kakao), którą po przelaniu do rękawa cukierniczego możemy rysować po naszym torcie co tylko nam się zachce. My zrobiliśmy tak:



I oto powstał efekt o jakim nasi chłopcy marzyli.
Serce się raduje, kiedy nasza praca zostaje doceniona.

Mam nadzieję, że udało mi się Wam zainspirować, aby stworzyć coś innego i po swojemu .




Ja inspiracje na wypieki czerpałam z podanych niżej linków