poniedziałek, 8 lutego 2016

Dawno, dawno temu...




Dawno , dawno temu, bo aż w 1999 r. zaczął się nowy etap naszego życia. Po trzech latach związku test ciążowy pokazał 2 kreski, co znaczyło, że będziemy mieli dziecko. Na drugi dzień udaliśmy się na USG do lekarza w celu potwierdzenia. Okazało się, że jestem  w 6 tygodniu ciąży. Jakież było nasze zdziwienie kiedy usłyszeliśmy od lekarza "...tak, jest Pani w ciąży, dzieciątka rozwijają się prawidłowo..." Okazało się, że nie tylko jestem w ciąży, ale na dodatek w ciąży bliźniaczej. Ależ byliśmy szczęśliwi i przerażeni! I to wszystko w jednym.

Najfajniejsze było poinformowanie naszych rodziców. Najpierw powiedzieliśmy, że jestem w ciąży, a po 2 tygodniach, na wspólnej kolacji podczas planowania ślubu dowiedzieli się, że to ciąża bliźniacza. Ależ byli zaskoczeni! I wszyscy śmiali się do łez. 



Ciąża przebiegała strasznie, ciągłe krwawienia oznaczały pobyt w szpitalu. Całą ciążę tak bałam się porodu, że byłam zdecydowana na cesarkę. Zmieniłam zdanie kiedy podczas pobytu w szpitalu miałam możliwość zobaczenia na własne oczy, jak się czują kobiety po porodzie naturalnym, a jak po cesarce. 
Zdecydowałam, że chcę jednak rodzić własnymi siłami. Dobrze, że jedna z moich przyjaciółek rodziła tuż po mnie, a nie przede mną, bo na pewno by mi ta ochota na naturalność przeszła .  

Na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Chłopcy pojawili się na świecie 08.04.2002r.. Są przecudowni, kochani... Innym razem opiszę jak wyglądało wychowanie bliźniąt. Teraz zaczyna się okres buntu nastolatków i zaczyna być znowu trudno. 

Dopiero po około sześciu  latach zapomniałam, jak bolesny był poród i zapragnęliśmy kolejnego maleństwa. Ja marzyłam o jednym dzieciątku, chciałam poczuć, jak to jest z jednym  dzieckiem . Mąż chciał znowu bliźnięta albo i więcej.
O Matko Polko! Bałam się tego  potwornie.

 Starania o rodzeństwo  zaczęliśmy w 2011 r. i już za pierwszym razem test okazał się pozytywny. Radość ogromna, niestety już w 7 tygodniu zaczęłam mocno krwawić i doszło do poronienia. Ból okropny, rozczarowanie i zaskoczenie, że mogło nas coś takiego spotkać...

Po dwóch miesiącach ponowne starania i znowu się udało.  Tym razem lęk, strach każdego dnia. Po dwóch miesiącach ciąży już czuliśmy się pewniej. Tak wytrwaliśmy do trzeciego miesiąca i kolejnej wizyty u mojej pani doktor.

Pamietam jak dziś, leżałam na leżance a doktor przeprowadzała badanie, gdy na ekranie telewizora pojawił się obraz USG... Zaczęłam ryczeć. Mąż nie wiedział o co chodzi, ale ja już widziałam, że mój synek (jak wykazały późniejsze badania genetyczne) już nie żył.

Tego rodzaju bólu nie zaznałam nigdy i najgorszemu wrogowi go nie życzę. 
Trauma, jaką przeżyliśmy wszyscy, była okropna. Przez następny rok zawiesiliśmy starania; odpoczynek psychiczny był nam wszystkim bardzo potrzebny.

Nasze życie zmieniło się totalnie, ponieważ postanowiliśmy wyemigrować za granicę.
Po roku znowu zaczęliśmy starania o dziecko, tym razem nie było jednak już tak łatwo. Gdy tylko zachodziłam w ciążę, od razu dochodziło do poronienia. Ale o tych perypetiach opowiem innym razem. 

Pewnego pięknego dnia ujrzałam znowu dwie kreseczki na teście ciążowym. Radość, strach, przerażenie a zarazem przekonanie płynące z przyzwyczajenia, że pewnie i tym razem nic z tego nie będzie, nie pozwoliły wierzyć w cuda. Na szczęście z każdym kolejnym dniem, badaniem, rosła w nas wiara, że tym razem wszystko będzie dobrze. O przebiegu ciąży również napiszę bardziej szczegółowo innym razem.



Termin porodu miałam wyznaczony na 06.05.2015 r., ale niestety do tego czasu pojawiały się tylko skurcze przepowiadające. Dlatego 08.05.2015 r. miałam pojawić się na porodówce, aby wywołać poród. Tak też się stało i przy pomocy znieczulenia zewnątrz-oponowego o godzinie 18.17 na świat przyszła nasza córeczka Olivia - wyśniona, wymarzona, wymodlona... Nasz mały wielki CUD.




I oto my, nasza krótka historia...

13 komentarzy:

  1. Poznałam Was na instagramie i sie zakochałam. Wiem co czulaś czekając na córeczkę.
    Mój starszy syn jest w wieku bliźniaków 11.07.2002 r i po długich staraniach pojawił sie po 10 latach Julek mały ,cudowny dzis czteroletni urwis. Mały ,wielki cud.
    Życzę powodzenia w pisaniu bloga.
    Jestescie boscy
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie 4 posty przeczytane i czekam na więcej. Co do historii z ciążami to jestem pełna podziwu bo ja przeżyłam raz ciąże pozamaciczną i nie dała bym rady przeżywać tego więcej ����.

    OdpowiedzUsuń
  3. Instagrama mam od grudnia i nawet nie pamietam jak się na Was natknęłam;) Bynajmniej uzależniłam sie jeszcze tego samego dnia:) Mąż stwierdził ze mi internet odetnie, bo od tego oglądania fixuję:) Ale co ja poradzę, że a)podziwiam urodę i figurę mamy z trojka dzieci. Ja mam jedno i nadal nie potrafie znaleźć czasu na siebie. Jak juz go mam to wolę odespać. b)Olivia jest taaaak strasznie podobna do naszego Bobusia. W pierwszym momencie myslalam ze ktos mojemu dziecku zdjęcia robi:) Nawet fryzura ta sama, a raczej jej brak, tyle ze nasza rok starsza:) No i c) tak na koncu. Wypatruję stylizacji, "wyposażenia" ...kocyki, torba do wózka - genialna swoją drogą. Pościel...
    Uwielbiamy i pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju jak miło takie słowa przeczytać
      Dziękujemy i wszystkiego dobrego

      Usuń
  4. Super *,* Świetnie *,* Rewelacja ;) Łzy same spływają po puliczku <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super *,* Świetnie *,* Rewelacja ;) Łzy same spływają po puliczku <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiedziałam, że aż tyle przeszłaś :( Jesteś cudowną kobietą i masz fajną rodzinę. Codziennie staram się do Was zaglądać na Ig. Pozdrowienia dla Was 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie potrafi nas zaskoczyć. Zapraszam do odwiedzania nas :)

      Usuń